środa, 21 listopada 2018

(W)rzuty z dystansem: część 1, czyli "O tym, że czasami mocno się mylimy"

Cóż, jak widzicie liga szybko nas zweryfikowała. Oba przypadki - Astorii i Kotwicy - są o dziwo bardzo podobne. Zacznijmy więc od tych pierwszych.

W Bydgoszczy z poprzedniego sezonu został praktycznie cały trzon zespołu: Śpica, Pochocki (kontuzjowany), Barszczyk, Aleksandrowicz, Grod, Szyttenholm, Frąckiewicz, Fatz. Odeszli Gospodarek i Bierwagen, a na ich miejsce przyszli: Marcin Nowakowski, Grzegorz Kukiełka i Jakub Dłuski. Chyba nie trzeba mówić, jak wielkie są to wzmocnienia, jak wielkie nazwiska na nasze pierwszoligowe realia! W Bydgoszczy hurraoptymizm, balonik pompowany, choć raczej zakulisowo - na oficjalnej stronie klubu królował rozsądek, mowa była tylko o pewnym miejscu w play-offach. Z perspektywy czasu widać, że słusznie, bo wygłupiliby się jak my.

Sparingi Astorii mówiły niewiele, ale napawały optymizmem. Ogromne braki kadrowe w okresie przygotowawczym uniemożliwiły zagranie choćby jednego meczu w pełnym składzie. Ale mimo to gra wyglądała nieźle - było widać zespół, chęci, walkę. Rozmawialiśmy wtedy między sobą (tuż przed pierwszym nagraniem Cafe Basket w tym sezonie): "Patrzcie panowie, gramy bez 4-5 podstawowych graczy, a jest OK. Co to będzie jak będą wszyscy? To będzie petarda!". Za nami 10 kolejek, gdzieś głęboko w nas tli się nadzieja, że może to petarda z opóźnionym zapłonem, ale na ten moment to - niestety - niewypał.

Czemu się czepiamy? Bilans 6-4 teoretycznie nie jest zły, ale nie tak to miało wyglądać. Potencjał jest ogromny, nazwiska budzące strach, ale zespół niestety widać rzadko, a spotkania do tej pory wygrywają przeważnie indywidualności. Okazało się, że ciężko jest pogodzić tylu chętnych do grania, ciężko właściwie rozdzielić minuty, ciężko ustalić hierarchię i ta szeroka ławka, która miała być atutem, może być sporym kłopotem. Po kilku spotkaniach, za porozumieniem stron, rozwiązano kontrakt z Adrianem Barszczykiem, po kontuzji ciągle nie wrócił Bartek Pochocki, od początku sezonu z urazami zmaga się Mateusz Fatz, a w ostatnich 2 meczach także Grzegorz Kukiełka. Czterech ludzi w rotacji mniej. Efekt? Pogrom i dominacja w Łańcucie! Może ten mecz będzie przełamaniem, może Astoria zacznie w końcu grać zgodnie z oczekiwaniami i przede wszystkim milej dla oka. Wtedy przynajmniej my, jako Cafe Basket, będziemy mogli lekko odetchnąć z ulgą.

Nasz drugi typ, czyli Kotwica pewniakiem do fazy play-off. Ehh, tutaj chyba nic już nas nie uratuje. Przy tworzeniu przedsezonowego power rankingu, trzech z nas nie przewidywało Kotwicy aż tak wysoko jak finalnie się znalazła, ale jeden miał inne zdanie i skutecznie resztę do niego przekonał. Przeprosił już za to przed kamerą i przyznał, że to jego sprawka.

Czarodzieje z wydm są zdecydowanie największym rozczarowaniem obecnego sezonu i to nie podlega żadnej dyskusji. W porównaniu z poprzednim sezonem odeszło co prawda kilku znaczących graczy jak np. Paweł Dzierżak, Paweł Pawłowski czy Szymon Rduch, ale na ich miejsce znaleziono godne - a mogło się wydawać, że całościowo i nawet ciut lepsze - zastępstwa! Kuba Stanios - twardy i waleczny rozgrywający, niosący na plecach całą Siarkę Tarnobrzeg w zeszłym sezonie. Jakub Zalewski - doświadczony, ograny na najwyższym poziomie snajper, z którym (zanim odszedł do PLK) ta sama Siarka była objawieniem ligi. Damian Janiak - walczak, wszechstronny i twardy chłopak, przeciwko któremu nie gra się przyjemnie. Przemek Wrona - silny, wysoki środkowy, po dobrej szkole u trenera Grudniewskiego w Lesznie.

Miało być pięknie, a jak jest? Podobnie jak w Bydgoszczy. Brak wyraźnego stylu, przestoje, wpadki, brak zgrania i w efekcie najgorszy w lidze bilans 1-9. Astorię w trudnych meczach ratuje mimo wszystko głębia składu i jego jakość, ilość klasowych zawodników, potrafiących wziąć ciężar ostatnich akcji na swoje barki. Tego w Kotwicy niestety brakuje i stąd też kilka porażek w meczach na styku. A to dziwne, bo wydaje się, że nazwiska typu Janiak, Zalewski też powinny czasem wygrać jakąś zaciętą końcówkę, ale niestety - w obecnej formie całości - w ekipie nie funkcjonują nawet indywidualności...