Cóż,
jak widzicie liga szybko nas zweryfikowała. Oba przypadki - Astorii
i Kotwicy - są o dziwo bardzo podobne. Zacznijmy więc od tych
pierwszych.
W
Bydgoszczy z poprzedniego sezonu został praktycznie cały trzon
zespołu: Śpica, Pochocki (kontuzjowany), Barszczyk, Aleksandrowicz,
Grod, Szyttenholm, Frąckiewicz, Fatz. Odeszli Gospodarek i
Bierwagen, a na ich miejsce przyszli: Marcin Nowakowski, Grzegorz
Kukiełka i Jakub Dłuski. Chyba nie trzeba mówić, jak wielkie są
to wzmocnienia, jak wielkie nazwiska na nasze pierwszoligowe realia!
W Bydgoszczy hurraoptymizm, balonik pompowany, choć raczej
zakulisowo - na oficjalnej stronie klubu królował rozsądek, mowa
była tylko o pewnym miejscu w play-offach. Z perspektywy czasu
widać, że słusznie, bo wygłupiliby się jak my.
Sparingi
Astorii mówiły niewiele, ale napawały optymizmem. Ogromne braki
kadrowe w okresie przygotowawczym uniemożliwiły zagranie choćby
jednego meczu w pełnym składzie. Ale mimo to gra wyglądała nieźle
- było widać zespół, chęci, walkę. Rozmawialiśmy wtedy między
sobą (tuż przed pierwszym nagraniem Cafe Basket w tym sezonie):
"Patrzcie panowie, gramy bez 4-5 podstawowych graczy, a jest OK.
Co to będzie jak będą wszyscy? To będzie petarda!". Za nami
10 kolejek, gdzieś głęboko w nas tli się nadzieja, że może to
petarda z opóźnionym zapłonem, ale na ten moment to - niestety -
niewypał.
Czemu
się czepiamy? Bilans 6-4 teoretycznie nie jest zły, ale nie tak to
miało wyglądać. Potencjał jest ogromny, nazwiska budzące strach,
ale zespół niestety widać rzadko, a spotkania do tej pory
wygrywają przeważnie indywidualności. Okazało się, że ciężko
jest pogodzić tylu chętnych do grania, ciężko właściwie
rozdzielić minuty, ciężko ustalić hierarchię i ta szeroka ławka,
która miała być atutem, może być sporym kłopotem. Po kilku
spotkaniach, za porozumieniem stron, rozwiązano kontrakt z Adrianem
Barszczykiem, po kontuzji ciągle nie wrócił Bartek Pochocki, od
początku sezonu z urazami zmaga się Mateusz Fatz, a w ostatnich 2
meczach także Grzegorz Kukiełka. Czterech ludzi w rotacji mniej.
Efekt? Pogrom i dominacja w Łańcucie! Może ten mecz będzie
przełamaniem, może Astoria zacznie w końcu grać zgodnie z
oczekiwaniami i przede wszystkim milej dla oka. Wtedy przynajmniej
my, jako Cafe Basket, będziemy mogli lekko odetchnąć z ulgą.
Nasz
drugi typ, czyli Kotwica pewniakiem do fazy play-off. Ehh, tutaj
chyba nic już nas nie uratuje. Przy tworzeniu przedsezonowego power
rankingu, trzech z nas nie przewidywało Kotwicy aż tak wysoko jak
finalnie się znalazła, ale jeden miał inne zdanie i skutecznie
resztę do niego przekonał. Przeprosił już za to przed kamerą i
przyznał, że to jego sprawka.
Czarodzieje z wydm są zdecydowanie
największym rozczarowaniem obecnego sezonu i to nie podlega żadnej
dyskusji. W porównaniu z poprzednim sezonem odeszło co prawda kilku
znaczących graczy jak np. Paweł Dzierżak, Paweł Pawłowski czy
Szymon Rduch, ale na ich miejsce znaleziono godne - a mogło się
wydawać, że całościowo i nawet ciut lepsze - zastępstwa! Kuba
Stanios - twardy i waleczny rozgrywający, niosący na plecach całą
Siarkę Tarnobrzeg w zeszłym sezonie. Jakub Zalewski - doświadczony,
ograny na najwyższym poziomie snajper, z którym (zanim odszedł do
PLK) ta sama Siarka była objawieniem ligi. Damian Janiak - walczak,
wszechstronny i twardy chłopak, przeciwko któremu nie gra się
przyjemnie. Przemek Wrona - silny, wysoki środkowy, po dobrej szkole
u trenera Grudniewskiego w Lesznie.
Miało
być pięknie, a jak jest? Podobnie jak w Bydgoszczy. Brak wyraźnego
stylu, przestoje, wpadki, brak zgrania i w efekcie najgorszy w lidze
bilans 1-9. Astorię w trudnych meczach ratuje mimo wszystko głębia
składu i jego jakość, ilość klasowych zawodników, potrafiących
wziąć ciężar ostatnich akcji na swoje barki. Tego w Kotwicy
niestety brakuje i stąd też kilka porażek w meczach na styku. A to
dziwne, bo wydaje się, że nazwiska typu Janiak, Zalewski też
powinny czasem wygrać jakąś zaciętą końcówkę, ale niestety -
w obecnej formie całości - w ekipie nie funkcjonują nawet
indywidualności...